poniedziałek, 16 grudnia 2013

od Luckigo do Amandy

Już prawie byliśmy na polanie, kiedy usłyszałem krzyk Deza.
- Sandra, Morth, chodźcie! - złapałem szczeniaki i pobiegłem w stronę dźwięku.
Po kilku minutach stałem tuż obok Deza. Z zamkniętymi oczami wyniosłem go z lasu.
- Wyjaśnisz mi co się stało? - zapytałem.
- Cóż... Zapatrzyłam się na tamtą polanę i na chwilę zapomniałam o wszystkim - popatrzyła w stronę pozostałości ze spalonego lasu.
- Amando, tam nie ma żadnej łąki... - powiedziałem.
- Przyjżyj się! - upierała się.
- Wszystko w porządku? - spytałem.

Amanda?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz